Kiedyś bardzo, bardzo dawno temu, jakby jeszcze w innym życiu, czyli dokładnie pół roku temu wydawało mi się, że jestem mistrzynią organizacji, perfekcyjną panią kalendarza i Napoleonem strategii. Miałam rację- wydawało mi się. Mój sześciomiesięczny Prezes pokazał mi, że jestem raczej zaplanowana jak Sylwester w sierpniu, a mój grafik kończy się na stawaniu na baczność przy łóżeczku o każdej porze dnia i nocy. Na szczęście lato wpłynęło rozluźniająco na Prezesa i mogłam po uprzednim wepchnięciu go w ramiona babć i ciotek doprowadzić się do stanu używalności i normalności, a w przypływie szaleństwa wyskoczyć na zakupy do Biedry. Mój wygłodniały organizacji i planowania umysł wskoczył na wyżyny swoich możliwości, wchłonął wszystkie mądre rady na temat Home Office i ślizgając się na karteczkach samoprzylepnych, tylko cudem uniknął zderzenia z rzeczywistością. Małgosia Rozenek zdzieliłaby mnie papierowym ręcznikiem, gdyby wiedziała jak w moim wykonaniu wygląda „uporządkowana przestrzeń na biurku”, a SuperNiania kazała klęczeć na karnym jeżyku, widząc jak odpisuję na maila, rozmawiając przez telefon i nogą bujając wózek z cenną zawartością. Ale dość walenia głową w tablice korkową! Weź się ogarnij, łyknij czerwoną pigułkę jak Neo i zobacz jak naprawdę wygląda rzeczywistość pracując w domu.
Poniżej 5 porad na temat organizacji czasu, o których jak najszybciej ZAPOMNIJ.
1. ZAMÓW TIRA KARTECZEK SAMOPRZYLEPNYCH
Cytat z poradnika: „Na kartce zapisujemy rzeczy do zrobienia na dziś i na obecny bądź nadchodzący tydzień. Kartkę wieszamy na widocznym miejscu, tak by ją zawsze widzieć i tak, by móc wykreślać rzeczy zrobione. Karteczki samoprzylepne przylepiamy w miejscach, gdzie konkretnie dana rzecz ma być zrobiona. Jeśli np. mamy umyć wannę, to przylepiamy karteczkę gdzieś w jej okolicach.”
Próbowałam sobie to nawet wyobrazić, ale jedyne co widzę to Prezesa z karteczką na czole „Nakarm mnie”. Ktoś tak robi? Serio? Zapomnij o tych karteczkach. Próbowałam tego i po pewnym czasie były wszędzie tylko nie w miejscach, gdzie je zostawiłam. Głównie na podłodze, ewentualnie na spodzie klapka.
2. RÓB PRZERWY
Cytat z poradnika: „Postaraj się zrobić w ciągu dnia kilka 5 minutowych przerw, a gdy wrócisz do swoich zajęć będziesz mogła się lepiej skoncentrować na swoim zadaniu. Jeśli zapominasz o takich krótkich chwilach relaksu stajesz się mniej wydajna i rozdrażniona.”
Rozdrażniona to bym dopiero była jakbym musiała pamiętać o robieniu przerw. I co przez te 5 minut miałabym zrobić? Zagrać w Sapera? Zapomnij o tym, to bzdura. No chyba, że masz tachograf i jeździsz TIRem. Ale umówmy się, jak już dorwę się do kompa, to nie odpuszczę. Zrób co masz zrobić, nie rozpraszaj się, nie patrz na zegarek, nie dekoncentruj się. Skup się na zadaniu, a jak skończysz to w nagrodę zrób sobie Aglio Olio.
3. ZORGANIZUJ SWOJĄ PRZESTRZEŃ
Cytat z poradnika: „Nie można osiągnąć wewnętrznej harmonii nie mając jej wokół siebie. Zaplanuj to, jako pierwsze zadanie na jutro i dotrzymaj planu, zobaczysz, że to bardzo łatwe.”
Aha… jasne. Szczególnie jak współdzielisz tą mistyczną przestrzeń z drugim wolnym elektronem, dzieckiem, psem i ogólnym rozluźnieniem. I nie żebym zazdrościła szczęśliwym posiadaczom nadprogramowych m2 w postaci własnego gabinetu. Moje piękne biurko, wyszperane w internecie, wciąż na mnie czeka za ścianą. Ja po prostu wolę pracować na kanapie, z rozciągniętymi nogami i kubkiem herbaty na stoliku. Lubię, gdy obok nadal toczy się życie, a ja mimo że pracuję, nadal biorę w nim udział. Lubię wiedzieć, że jest ktoś obok, lubię gdy Prezes się do mnie uśmiecha, a jego zabawki czasem piją mnie w plecy. I jakoś moja wewnętrzna harmonia się przez to nie burzy. To w końcu Home Office i niech on będzie bardziej HOME niż office.
4. ZMIEŃ MYŚLENIE O SWOIM MIEJSCU PRACY
Cytat z poradnika: „Traktuj swoje domowe biuro, tak jak prawdziwe biuro w firmie.”
Nigdy nie traktuj swojego domowego biura, tak jak prawdziwego biura w firmie. Te dwa miejsca są tak różne, że trzeba wykazać się dużą wyobraźnią, aby pisać takie rzeczy. W domu nie masz przy sobie szefa (co działa mniej lub bardziej rozluźniająco) zakładając, że sam nim dla siebie nie jesteś. Nie masz dresscode’u, więc śmiało możesz zaliczyć pidżama party. Nie masz nadającej w ultradźwiękach koleżanki lub innego czasoumilacza (półroczne dzieciaki nie są jednak w standardzie). Jest za to sporo elementów rozpraszających: obiad do ugotowania, powtórka „Wspaniałego Stulecia”, wysypujące się śmieci i kuszące jak promocje w Lidlu łóżko. Pogódź się z tym, że nie zawsze uda Ci się przed tym obronić.
5. DZIEL OBOWIĄZKI NA PILNE I WAŻNE
Cytat z poradnika: „Dzielenie obowiązków wdł. macierza Eisenhowera: 1. Zadania pilne i ważne; 2. Zadania ważne, ale niepilne; 3. Zadania pilne, ale nieważne; 4. Zadania niepilne i nieważne”
Mam nadzieje, że Pan Eisenhower mi wybaczy, ale ta cała teoria to jakiś straszny bełkot. Zadania ważne, ale niepilne? Zadania pilne, ale nieważne? A może po prostu ‚Zadania na wczoraj’ i ‚Na razie o tym zapomnę’. Kto w ogóle zajmuje się czymś, jeśli to nie jest ani pilne, ani ważne? Dobrą zasadą jest niedopuszczanie do pożarów, ale wiadomo jak jest. Skup się na tym co pilne, a resztę czasu wykorzystaj na to co dla Ciebie ważne. Dla mnie to książka, herbata, słoik czekolady i uśmiech Prezesa.
A Wy jakie macie metody na swój Home Office? 🙂