#Archigadki do czytania
Dzisiaj spotkałyśmy/ spotkaliśmy się po to (bo mężczyźni też są mimo tego, że w większości są to jednak kobiety, ale nie będę nikogo dyskryminować) aby porozmawiać o dyskryminacji. W niedzielę na Instagramie opublikowałam challenge dla balu architektek, w którym odmieniałam słowo architektka i pokazywałam, że jest żeńska forma odmiany zawodu architekt i pytałam, która z Was używa słowa architektka zamiast pani architekt i w komentarzach rozpętała się burza. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się aż takiego dużego, licznego odzewu. Okazało się, że większość z Was, większość kobiet (ok. 75%) nie używa słowa architektka tylko pani architekt, ewentualnie projektantka i to było dla mnie trochę zastanawiające, dlaczego jest tak, że słowo projektantka przychodzi z dużo większą łatwością przez gardło niż architektka.
Czytaj dalejPomijając kwestie tego czy ktoś jest po architekturze czy po ASP, czy po kursach. Nieważne. O tytułach i o tym kto jest architektką albo projektantką, dekoratorką to jeszcze kiedyś porozmawiamy, bo to jest temat rzeka i zawsze bardzo emocjonujący, ale mam wrażenie, że w zasadzie głównie dla nas, bo klienci, wykonawcy czy jakieś postronne osoby w ogóle nie zwracają na to uwagi jak się tytułuje czy projektantkę, czy architektkę, ale mniejsza o to. Dzisiaj nie o tym. Generalnie jest tak, że, nie mamy problemów, żeby mówić o sobie pani projektantka albo projektantka, ale architektka już tak niekoniecznie. Były głosy, że jest to trudne do wymówienia, wręcz śmieszne. Padały też argumenty, że to słowo, które nie brzmi tak dumnie jak architekt. Nie brzmi tak profesjonalnie jak architekt i zaczęłam się zastanawiać skąd u nas w ogóle przekonanie o tym, że żeńska forma jest mniej dumna, jest mniej profesjonalna i rzadko używana.
Fakt faktem feminatywy są teraz trendem, zaznaczają obecność kobiety w danych branżach. Pokazują jak liczna jest grupa wszystkich fachowców, jak dużo kobiet w danym zawodzie jest aktywnych i stąd pojawiły się psycholożki, fizjolożki, ministerki i tak dalej. Nawet warszawski ratusz wprowadził możliwość używania feminatywów w nazwach stanowisk dla kobiet i ta architektka to nie jest żaden nowy twór, żeby była jasność. Feminatywy są używane i były używane, są na to dowody, wycinki z gazet. Były bardzo popularne w dziewiętnastym wieku, więc nie jest to nurt wojujących feministek, tylko integralna część naszego języka, języka polskiego, który dopuszcza tworzenie form żeńskich rzeczowników. Tak samo mamy: obywatel, obywatelka, optymista, optymistka. To są przecież rzeczowniki i feminatywy, czyli żeńskie odpowiedniki męskiego rodzaju. To nie jest nic nadzwyczajnego. Po prostu w pewnym momencie damskie odpowiedniki przestały być używane w prasie. Pojawiły się też nowe zawody i język trochę nie nadążał za tym, żeby tworzyć żeńskie odpowiedniki, ale słowo architektka nie jest żadną nowością. Było używane już wiele, wiele lat temu, a teraz zostało odkurzone przez kobiety, które pracują w tym zawodzie i z różnych powodów są dyskryminowane i chcą zaznaczyć ważną rolę kobiety w zawodzie architekta, projektanta i z powrotem odkurzyć słowo architektka. Żeby była jasność to jak się przedstawiacie albo jak macie na wizytówkach, na swoich stronach internetowych albo jak się przedstawiacie w rozmowie z klientem to jest Wasza prywatna sprawa.
Uśmiechnęłam się w niedzielę jak dostawałam odpowiedzi, dlaczego nie używacie słowa architektka, ponieważ te argumenty były dokładnie te same, które jeszcze wiele lat temu miałam w swojej głowie i w swoim przekonaniu. Dlatego też nie używałam słowa architektka. Fakt faktem wtedy feminatywy jeszcze nie były tak popularne. Ten trend powrotu do żeńskich form rzeczowników nie był tak popularny jak obecnie, więc też nie miałam świadomości, że takie słowo istnieje, niejako wynikało to też z mojej niewiedzy, ale ponieważ się dowiedziałam i dojrzałam do tego, żeby z dumą mówić o tym, że jestem architektką. Postanowiłam Wam powiedzieć o tym trendzie, opowiedzieć i dać możliwość wyboru tego w jaki sposób chcecie się przedstawiać czy używać tak jak do tej pory słowa projektantka, ewentualnie pani architekt czy używać słowa architektka. Jestem przekonana o tym, że w takiej normalnej, codziennej rozmowie używacie dużo trudniejszych słów i dużo bardziej skomplikowanych sformułowań niż słowo architektka, więc zachęcam Was do tego, żeby się z tym słowem nieco osłuchać, a potem zdecydować czy dla Was to jest OK czy nie jest OK czy dalej chcecie pozostać przy architekcie czy pani architekt.
Jestem przekonana o tym, że za kilka lat (myślę, że za góra trzy – cztery lata) to słowo będzie zyskiwało na popularności i że nikogo nie będzie już razić. Tak samo z posłanką czy wspomnianą psycholożką. Na początku też budziło uśmiech politowania, a teraz jest to naturalna część naszego pięknego polskiego języka i ktoś w komentarzu napisał mi, że w języku angielskim nikt się nie wygłupia tylko mówi, że ktoś jest architekt. Tak, ale w języku angielskim nie ma rozróżnienia na formę żeńską i męską, więc to jest ta różnica.
To był tylko wstęp do dyskusji o dyskryminacji. Dlatego, że feminatywy pozwalają zaznaczyć, że w danej branży kobiet jest tak samo dużo albo odgrywają tak samo ważną rolę w danej dziedzinie i wcale nie trzeba się tego wstydzić. Jaka część z Was była kiedykolwiek ofiarą dyskryminacji czy to ze względu na płeć czy to ze względu na wiek, doświadczenie, wygląd? Wyniki zarówno w grupie kobiet jak i mężczyzn były dosyć podobne. Mniej więc między 60 a 70% spotkało się z dyskryminacją czy to ze strony wykonawcy czy to ze strony współpracowników czy czasem też ze strony klienta. Czasem to były pojedyncze przypadki. Czasem to były jakieś głupie bardzo seksistowskie teksty, a czasem to była sytuacja, która trwała latami w danej firmie. Tutaj szczególnie kobiet.
Pola: „w niemieckim feminitywy weszły z przytupem i wszyscy się poprawiają, jak zostanie źle użyty” i to też jest fajna zabawa językiem. Tylko krowa nie zmienia podglądów. Ja też nie używałam ich kiedyś, a teraz czerpię z tego ogromną przyjemność i bawię się językiem polskim. Lubię odkrywać nowe słowa, które się pojawiają, ale do wszystkiego trzeba dojrzeć w odpowiednim czasie. Każdy używa takiego sformułowania jak chce, ale daje też przyzwolenie innym na to, żeby właśnie tytułowali się pani architekt albo właśnie architektka. A wracając do dyskryminacji chciałam powiedzieć, że czasem to są po prostu zachowania, drobne elementy, które sprawiają, że druga strona czuje się źle, niefajnie ze sobą, że czuje się pominięta albo wyszydzana np. ze względu na swoją płeć czy wygląd. Nie ma we mnie przyzwolenia na to, żeby ktokolwiek traktował mnie i Was źle z powodu tego, że jesteście kobietami, że jesteście młode, że Wasze doświadczenie czy ilość przepracowanych lat w branży wnętrzarskiej czy budowlanej nie jest akceptowane przez wykonawcę, który od trzydziestu czy czterdziestu lat kładzie płytki w jeden konkretny sposób. Nie ma we mnie przyzwolenia na to, żeby ktokolwiek Was obrażał albo komplementował w taki sposób dlatego, że to jest po prostu złe, obrzydliwe i powinno być naprawdę napiętnowane Z dyskryminowaniem jest tak, że to nie ofiara powinna czuć się źle, tylko osoba, która takim niewybrednym żartem czy tekstem wprowadziła kogoś w zakłopotanie. Dlatego z całą stanowczością chciałam powiedzieć, że wszystko z Wami jest w porządku nawet jeśli dyskryminacja kiedykolwiek Was dotknęła to nie była Wasza wina tylko to była wina i pełna odpowiedzialność tej osoby, która tej dyskryminacji się na Was dopuściła i chciałabym, żebyśmy przerwały w końcu wspólnie puszczanie mimo uszu niewybrednych żartów na spotkaniach, na wizytach na budowie, gdzieś tam w rozmowach z nowymi wykonawcami albo w rozmowach nawet ze znajomymi, którzy w jakikolwiek sposób wyśmiewają, unieważniają wartość Waszej pracy, Wasz wkład w projekt czyjegoś mieszkania dlatego, że każda i każdy z Was robi zajebistą robotę i to jest ogromnie wartościowe dla innych ludzi.
Projektujecie czyjś dom, czyjeś mieszkanie, czyjeś miejsce, w którym ta osoba będzie się rozwijać, dorastać, wychowywać dzieci. Te dzieci też będą musiały bezpiecznie czuć się w tej przestrzeni i właściciela będzie traktował zaprojektowaną przez Waszą przestrzeń jak swój dom i miejsce, do którego zawsze może wrócić. Umniejszanie Waszym umiejętnościom jest po prostu ohydne i nie ma na to ani mojej i mam nadzieję, że również Waszej zgody, żeby być pobłażliwym w stosunku do takich obrzydliwych tekstów. Przede wszystkim dyskryminacja występuje ze względu na wiek. Wiele kobiet wygląda młodziej niż ma to w metryce albo w peselu. Ja też podobno wyglądam młodziej niż trzydziesto sześciolatka i wcześniej przed skończeniem trzydziestu lat czy gdzieś tam na tym przełomie wyglądałam jeszcze lepiej, więc generalnie zawsze miałam coś takiego, że każdy się dziwił, ile Ty masz lat trzydzieści sześć? Nie wierzę. Nie wyglądasz. Wyglądasz na dwadzieścia kilka, co jest dla mnie ogromnym komplementem, żeby nie było. Wiem, że intencja tej osoby, która to mówi jest zawsze pozytywna, bo to jest super jak się wygląda młodo i fajnie, że natura i geny obdarzyły mnie tym, że wyglądam młodo i wiem, że większość z Was jest w tej sytuacji. Jak kobiety są drobne, malutkie to wyglądają po prostu na bardzo dziewczęce, takie, którymi aż chciało by się zaopiekować, przytulic, pogłaskać po głowie i powiedzieć, jak dorośniesz to wtedy zrozumiesz. Albo jeszcze nie wiele wiesz o życiu. Za kilka lat albo jak będziesz miała tyle doświadczenia co ja, to wtedy może będziesz wiedziała o co chodzi. Dyskryminacja ze względu na wiek albo młody wygląd sprawia, że ta osoba, która do nas mówi chce sprawić, abyśmy czuły się jak małe, szare myszki i to jest od razu przewaga psychologiczna w przypadku jakiejś kłótni albo w przypadku jakiejś argumentacji z dupy, za przeproszeniem. Jak komuś już brakuje argumentów, żeby nas przekonać do czegoś albo zatuszować na przykład swoją wpadkę to wtedy jest takie mówienie, jak będziesz miała tyle lat co ja albo będziesz pracowała czterdzieści lat to wtedy będziesz wiedziała o co chodzi. Teraz to Ty możesz sobie narysować. Papier przyjmie wszystko, a życie jest życiem. Nie jest trudno spotkać się z takim podejściem. Szczególnie jak się jest drobną, małą kobietą albo młodo wyglądającą mimo tego, że się ma siwe włosy, które trzeba co miesiąc farbować, bo po prostu stres projektowy odbił się na naszym wyglądzie.
Mimo tego, że naprawdę mamy w malutkim palcu albo przynajmniej w środkowym wiedzę na temat elektryki, hydrauliki, materiałów wykończeniowych, materiałów tekstylnych, mebli ruchomych, mebli pod zabudową, sprzętu AGD, technologii, smart home, to mimo tego, że jakbyśmy prawie zrobili doktorat z tego to zawsze ten nasz młody wygląd będzie kogoś napuszczał na to, żebyśmy poczuły się takie mało doświadczone, mało ważne albo wyśmiane ze względu na to, że „ho, ho, ho będziesz miała pięćdziesiąt lat czy tam sześćdziesiąt to wtedy w ogóle pogadamy”. Tym bardziej, że zawsze w takich sytuacjach warto odwrócić sytuację i zastanowić się, co by było, gdyby na miejscu tej kobiety, która jest tak unieważniana przez daną osobę postawić mężczyznę. Jestem przekonana, że 90% tych tekstów byłoby kompletnie nie akceptowane przez faceta i czasem zazdroszczę facetom tego, że samym wyglądem mają siłę przebicia i nie muszą nikomu udowadniać tego, że mają wiedzę w małym palcu, tylko przez sam fakt bycia mężczyzną przypisuje się im doświadczenie i wiedzę techniczną. To w psychologii nazywa się efekt halo i pojawia się często też w przypadku bardzo neutralnych sytuacji prywatnych, czyli jeśli widzimy ładną osobę, przystojnego mężczyznę albo piękną kobietę to automatycznie przypisujemy tej osobie pozytywne cechy. Tak działa nasz mózg i myślę, że tutaj jesteśmy trochę bezbronni. Trzeba mieć świadomość tego, że pierwsze wrażenie jest podyktowane bardzo często efektem halo, czyli jak widzimy osobę, która przykładowo sprząta kupę po swoim psie, (mimo tego, że jej nie znamy, nie znamy jej charakteru, usposobienia, życia prywatnego, wartości, którymi kieruje się w życiu) to od razu z automatu możemy przepisać tej osobie dużą kulturę osobistą albo dobre wychowanie. Bo jeśli ktoś spełnia swój obywatelski obowiązek, czyli sprząta po swoim psie to od razu w naszych oczach zyskuje. Natomiast drugi, skrajny przypadek. Facet dobrze zbudowany, łysy, wydziarany stoi wieczorem w jakiejś ciemnej uliczce. Nie ważne czy on czeka na swoją kobietę, która wraca z pracy i chce ją odprowadzić bezpiecznie do domu, a może wyszedł właśnie, bo opiekuje się swoją bardzo ciężką chorą babcią i idzie po zakupy i przystanął na chwilę, żeby zapalić papierosa. Nie ważne jaka jest historia, która czai się za tą osobą. My od razu z automatu przypisujemy tej osobie bardzo negatywne cechy. Mówimy, że od razu w naszej głowie zapala się lampka ostrzegawcza, że ta osoba może być dla nas po prostu niebezpieczna ze względu na wygląd i efekt halo o którym mówię, który jest częścią naszego życia i możemy się łapać na tym w dowolnych sytuacjach. Sami sprawdźcie jak często ulegacie właśnie takim pozornym przekonaniom na temat innej osoby tylko ze względu na jej wygląd i aparycję. To samo dzieje się w głowach wykonawców, którzy widzą na budowie ładnie ubraną, zadbaną młodą dziewczynę albo wyglądającą na młodą i od razu w ich głowach buduje się przekonanie, że to przyszła jakaś młódka, która nawymyślała nie wiadomo co. Zaraz narobi kłopotów. Będę musiał jakoś docinać płytki, robić mozaikę na jakichś zaokrągleniach, sufity podwieszane z Ledami i w ogóle będzie mi tylko zawracała głowę. Ja chcę skończyć tą robotę i iść na następną.
Kobiety bardzo często ubierają się w jakiś kamuflaż. Są takie przekonania, że jeśli my się trochę gorzej ubierzemy na budowę albo jedna z Was napisała, że spryskuje się mocnymi męskimi perfumami, żeby dodać sobie właśnie takiego kopa, pewności siebie w rozmowie z wykonawcą. Że to działa jeśli kobieta wejdzie spryskana nie słodkim zapachem tylko bardziej męskim, gdzieś tam się otwierają klapki w głowach mężczyzn i traktują je poważnie. Wczoraj na grupie Architekt PRO wiele z kobiet napisało, że ze względu na swój wzrost powyżej metra siedemdziesięciu pięciu, osiemdziesięciu jak dodatkowo ubiorą jeszcze nieco wyższe buty to wręcz górują nad mężczyznami i w związku z tym one też czują się w tych sytuacjach dużo, dużo pewniej. Zobaczcie jak bardzo musimy starać się, żeby zakamuflować nasz kobiecy wygląd, dodać sobie przebraniem, trikami więcej pewności siebie. To też bardzo dużo mówi o tym z jak wielką obawą wchodzimy w relację z dużo starszym mężczyzną, z wykonawcą, z klientem ze współpracownikiem i tak dalej, i tak dalej.
Nie chciałabym, żeby to była reguła. Rozumiem z czego to wynika i oczywiście biorąc pod uwagę wszystkie psychologiczne aspekty to się może sprawdzać i nie twierdzę, że tak nie jest, ale nie chciałabym, żeby przebieranie się za mężczyznę było Waszą tarczą obronną w kontaktach z chamskim wykonawcą, którego teksty w stosunku do Was ociekają jakimś strasznym seksizmem, ale do tego długa droga. Jak zaczniemy używać feminatywów, słowa architektka, zaznaczymy obecność kobiet w branży. Wiem, że to niewiele, ale na początek naprawdę wystarczy, a druga rzecz to piętnowanie takich zachowań, chamskich tekstów, które będą sprawiały, że po półgodzinnej rozmowie z wykonawcą jedyne na co będziecie miały ochotę, to wziąć prysznic i zmyć z siebie to obrzydlistwo, które Was dotknęło.
„Myślę, że do mężczyzny nikt nie powiedziałby takiego tekstu”. Ja Wam dzisiaj przytoczę jeszcze inne teksty, które dotknęły nasze koleżanki z branży i będę chciała żebyście wyobrazili sobie czy do mężczyzny ktokolwiek by powiedział w ten sam sposób i co by się stało, gdyby mężczyzna usłyszał taki tekst na budowie.
Marta: „jestem od pewnego czasu bardzo bliska odpuszczenia sobie tego zawodu. Nie dość, że muszę udowadniać, że jako kobieta jestem tak samo wartościowym pracownikiem, to jeszcze jako Polka w Niemczech”. Zobaczcie co robi dyskryminacja z głową, z psychiką osób, które nie mają tyle szczęścia, że wyszły z domu, w którym poczucie własnej wartości i pewność siebie zostały z automatu wgrane. Wiele z nas, ja również, pochodzi z domów, w których nie było to priorytetem naszych rodziców, w związku z tym pewność siebie, poczucie własnej wartości trzeba zbudować samodzielnie, co jest niezwykle trudne wychodząc z pewnym bagażem doświadczeń z dzieciństwa. Gdybym miała córkę, to na pewno bym jej to przekazywała. Mam syna i uczę go bardzo dużego szacunku do kobiet, ale jeśli ktoś nie miał szczęścia pochodzić z takiego domu, to niestety w kontaktach z osobą, która dyskryminuje, napiętnuje, wyszydza, wyśmiewa ze względu na płeć Wasza umiejętność jest po prostu bezradna i to jest to o czym mówiłam na temat feminatywów.
Nie chcesz używać słowa architektka, projektantka? W porządku. To jest Twoja prywatna sprawa, ale nie zabieraj komuś tej możliwości i nie szydź z tego, że to jakiś wymysł wojujących feministek, bo najgorsze komentarze, jakie dostałam na temat feminatywów pochodzą właśnie od kobiet. Drogie kobiety bardzo Was proszę, nie podcinajcie innym kobietom skrzydeł, nie kładźcie kłód pod nogi. Mamy wystarczająco ciężko w tej branży, godząc życie prywatne i prowadzenie własnej firmy, często z macierzyństwem, by inne kobiety nam dowalały. Tymczasem my same musimy borykać się z problemem dyskryminacji na budowach wśród wykonawców. Zwracajcie uwagę na to, jak mężczyzna czy wykonawca zwraca się do Waszej koleżanki i jeśli macie na to wystarczająco dużo siły, stańcie w jej obronie. Jestem pewna, że będzie Wam wdzięczna za siłę wsparcia i za dobre słowo i kiedyś odwdzięczy się innej kobiecie, która będzie w podobnej sytuacji. Tylko w ten sposób naprawdę jesteśmy w stanie ruszyć tę dyskryminację, która pojawia się notorycznie, nieważne z jakim natężeniem, bo to też jest taki ulubiony argument wielu osób, że kiedyś to było trudniej, a teraz wszystko idzie w lepszym kierunku. Fakt, branża się zmienia. Chociażby przez takie gadanie gdzieś tam komuś w głowie coś zatrąbi i spojrzy na ten problem z innej strony. Dostałam wiele komentarzy po opublikowaniu relacji z odmianą słowa architektka. Dostałam wiele komentarzy w stylu „słuchaj ja nigdy nie zdawałam sobie sprawy jakie to jest ważne. Dzięki, że to powiedziałaś, bo teraz będę zwracała na to większą uwagę”. Także ja wiem, że jest sens o tym mówić mimo tego, że spadło na mnie dużo niepotrzebnej krytyki i hejtu. Ale byłam na to przygotowana. Ważne jest to, że napisało do mnie kilka kobiet, którym to bardzo pomogło i które powiedziały, że zaczną zwracać na to większą uwagę. Od takich małych, drobnych kroczków zaczyna się bardzo duża zmiana. Widzę to na przestrzeni lat, kiedy zaczęłam pisać o projektowaniu wnętrz i o zawodzie architekta wnętrz. Widzę jak na przestrzeni tych blisko sześciu lat bardzo zmieniło się podejście do tego zawodu, jak jesteście bardziej świadomi, bardziej pewni, a grupa Architekt PRO, która powstała jest dowodem na to, że w tej branży może być naprawdę bardzo fajna atmosfera, wsparcie i wzajemny rozwój.
Joanna: „bardzo ważny temat, szczególnie dla osób, które zaczynają. Ja się boję zacząć robić nadzory w obawie przed wyśmiewaniem mnie. Nie czuję się jeszcze komfortowo z architektką, ale zaczynam rozumieć o co Ci chodzi”. To jest najlepsze podsumowanie tego, o czym do Was mówię od ostatnich dni. Mam nadzieję, że osoby, które mnie słuchają i do tej pory nie miały dużej pewności siebie po kilku naszych spotkaniach, w trakcie których będziemy mówić też o asertywności jeszcze więcej nabiorą pewności, żeby wyjść poza to, co robiły do tej pory i zacząć próbować np. trudniejszych rzeczy, jakimi są choćby nadzory.
Mówiliśmy o tym, że jest dyskryminacja ze względu na wiek, na młody wygląd, ale kobieta dwudziesto kilku letnia, czy nawet trzydziesto kilku letnia, mężczyzna pięćdziesiąt plus to jest po prostu idealne środowisko do tego, żeby nasłuchać się bardzo seksitowskich komentarzy, pseudo komplementów. Nie mam po prostu przyzwolenia, nie jestem gotowa na to, żeby ktoś mówił do mnie w ten sposób. A jak zdarza się, że mówią to teraz Wam przeczytam: „Usiądź mi na kolankach albo niech Pani usiedzę mi na kolankach to przejrzymy razem ten projekt i porozmawiamy”. „Zwracanie się do mnie per kwiatuszku albo maleńka albo niunia na przykład”. W uszach mężczyzny, który to mówi, może być przeświadczenie, że on przecież jest taki miły, ale to jest taka słodycz ociekająca czymś bardzo obrzydliwym, bo wyobraźcie sobie, że na przykład w ten sam sposób wykonawca zwraca się do mężczyzny, „per kwiatuszku” na przykład. Mi się wydaje, że to byłby jednorazowy strzał w myśl “Dnia Świra”: “w ryj Ci dać mogę dać” i to by się po prostu na tym skończyło. Natomiast mówienie do nas per kwiatuszku, niunia, lala czy coś takiego, jest po prostu obrzydliwe. Dlatego, że to nas sprowadza do roli Julitki właśnie, a nie kobiety, która przyszła tutaj z planami, z projektami rozmawiać o zawodowych rzeczach, a nie by z kimś się spoufalać. Takie zdrobnienia są często nieakceptowane nawet w związkach, bo ktoś nie lubi jak się mówi kotku czy misiu, ale to jest prywatna sprawa. W kontakcie zawodowym z obcym mężczyzną, z którym nic mnie nie łączy oprócz tego jednego projektu czy jednego mieszkania, które mamy razem wykończyć, dla mnie jest to nieakceptowalne. Ja mam na imię Iza i proszę do mnie mówić Iza. Izabela nie. Raczej nie lubię tej formy mojego imienia, ale Iza jest łatwe, proste do wypowiedzenia. Nie ma potrzeby, żeby ktoś mnie zmniejszał do roli kwiatuszka.
Następny tekst: „Przyjedź w miniówce, to będziesz nam lampy wieszać”. To to już jest po prostu naprawdę obrzydliwe. Wiem, że jeszcze kilka lat temu była reklama polskiego hydraulika we Francji, który przychodził w seksownych ogrodniczkach i miał nagi, umięśniony, wydepilowany tors, ale dzisiaj by to nie przeszło. Tak jak mężczyźni nie chcą być traktowani przedmiotowo, tak samo kobiety nie powinny godzić się na to, żeby pod płaszczykiem jakiegoś pseudo komplementu ktoś im wywalał takie teksty, że przyjedź, to będziesz nam lampy wieszać w miniówce, bo to się jednoznacznie kojarzy. To nie jest tak, że ja jestem przewrażliwiona na tym punkcie i nienawidzę mężczyzn, żeby nie było. Kocham i bardzo lubię, szczególnie tych kulturalnych i takich, którzy wiedzą jak z kobietą rozmawiać, a nie są szowinistami i seksistami.
Dzisiaj rano napisaliście tak: „Pani ma takie długie nogi, że wysokość blatów w kuchni to zmierzyłbym do Pani bioder, żeby wygodnie było no wie Pani co”. Naprawdę ja się robię zielona po prostu po takich tekstach. „Taki biust nie będzie ładnie w tym lustrze się prezentował”. „Może położy się Pani na łóżku i wypróbuje czy dobre”. To jest po prostu obrzydlistwo, naprawdę obrzydlistwo. To już podchodzi pod molestowanie nawet, nie dyskryminację. Powinniście bardzo szybko ucinać takie rozmowy w sposób bardzo stanowczy. Naprawdę, jeśli ktoś do Was mówi w taki chamski sposób to ja nie mam żadnych tutaj obaw i żadnych oporów, żeby w ten sam chamski sposób do takiej osoby odpowiedzieć, bo to ocieka seksem, a to nie jest taka relacja, w której ktoś może sobie pozwolić na takie spoufalanie się po prostu z kobietą.
„Na szczęście mam dwóch starszych braci i jakoś jestem przyzwyczajona do męskiego grona. Może mam jakieś takie podejście do rozmowy. Raczej bez problemu się dogaduję. Staram się być rzeczowa i konkretna”. Mada pisze: „Często słyszę od inwestorów, że nigdy nie wybrali mężczyźny projektanta to chyba też dyskryminacja ze względu na płeć”. To prawda. Wczoraj na przykład na grupie Architekt PRO pojawił się komentarz mężczyzny, który powiedział, że co prawda jego seksistowskie teksty nie dotknęły nigdy, ale spotkał się z taką reakcją, kiedy ktoś powątpiewał w jego umiejętności, twierdząc, że mężczyźni nie rozpoznają kolorów. Nie znają się na kolorach, więc jak on może komukolwiek doradzać na temat koloru. Także dyskryminacja w tej branży zdarza się oczywiście z jednej jak i z drugiej strony i mężczyźni też padają jej ofiarami.
„Nigdy nie spotkałam się z głupimi tekstami, a jakby tylko spróbowali to usłyszeli by swoje”. Mada jeszcze pisze: „Oj jeden wykonawca mówi na mnie niunia, ale nigdy nie patrzyłam na to z tej strony, a to Pan wykonawca, z którym się już trochę znamy i wydurniamy”. Granica tego co jest molestowaniem, a co nie jest zależy bardzo od Was, bo jeśli Wam odpowiada to, że Wasz wykonawca zwraca się do Was w taki zdrobniały sposób i nie czujecie się z tym źle, nie jest tak, że wychodzicie z budowy i macie takie poczucie, że jesteście brudne, tak jak ja często mam, to znaczy, że granica nie została przekroczona i nie trzeba tutaj interweniować. Ale wtedy, kiedy to narusza Wasze poczucie godności, umniejsza Wam jako profesjonalistkom, to jest to ten moment, że trzeba interweniować i dowiedzieć się co jest przed tą granicą, a co za nią. Najlepiej to odczuwać z ciała. Jeśli słysząc taki tekst, momentalnie się napinacie albo czujecie w swoim ciele jakieś napięcie, albo wychodzicie z takiej rozmowy zmęczeni mimo tego, że nic takiego się nie wydarzyło i tak naprawdę nie było żadnej kłótni, nie było żadnego sporu, macie poczucie, że wyszliście i musicie usiąść w samochodzie czy na ławce i pół godziny odpoczywać po takiej rozmowie, to być może między słowami ktoś właśnie dał Wam do zrozumienia, że jesteście mniej ważne, mniej kompetentne, umniejszał Wam jako specjalistom.
Banaśkiewicz: Najgorsze co usłyszałam od wykonawcy, co prawda w kierunku inwestorki, która miała uwagi do ich pracy “a co okres ma?” To jest już słuchajcie typowe. To nawet nie na budowach, ale generalnie w kontaktach z mężczyznami, którzy nie do końca mają po kolei w głowie, że kobieta jak jest zła albo ma jakieś uzasadnione pretensje do kogoś albo ma po prostu gorszy dzień to znaczy, że już ma okres, nie? To jest wyjaśnienie na wszystko. To jest coś takiego na zasadzie przestała brać swoje tabletki i odwaliło. Straszne to jest, naprawdę straszne. A moi wykonawcy często do mnie mówią królowo i ja to bardzo lubię. Królowo to jest coś innego niż niunia albo kwiatuszku.
Ania: „Kwiatuszek i od razu stawia Cię majster w postaci swojej wnuczki. Co to jej dziadek branżę pokażę”. Dokładnie to o to właśnie mi chodzi. Iza: „Nie czytaj już, bo ja śniadanie jem. To jest obrzydliwe słuchajcie naprawdę”.
Ja też to czytałam i mi było po prostu słabo. Naprawdę słabo, że coś takiego Was dotknęło i że ktoś do Was takie rzeczy mówił. To jest po prostu obrzydliwe. Straszne. Nigdy bym nie zostawiła tego bez komentarza. Bardzo mi przykro, że takie rzeczy mają miejsce. Dokładnie tak jest. Jak usłyszałam “Pani od kolorków przyszła”, to prawie go zabiłam wzrokiem. Nie każda z nas jest na tyle asertywna albo ma taką ciętą ripostę, żeby od razu komuś odpowiedzieć albo te najlepsze riposty często przychodzą nam tydzień później jak ciągle w głowie mielimy tę sytuację. Słuchajcie nie musicie być mistrzem ciętej riposty. Wystarczy po prostu powiedzieć, że nie życzę sobie takich tekstów i koniec, nie trzeba nikomu nic tłumaczyć albo odpłacić się jakimkolwiek chamskim tekstem. Jeśli nie macie nic na podorędziu, żeby komuś odpowiedzieć w równie chamski sposób to powiedzcie, że nie życzycie sobie takich tekstów i uciąć temat. Jestem przekonana o tym, że po piątym, szóstym razie komuś gdzieś się poprzestawia w głowie, przynajmniej mam taką nadzieję.
Kasia: „Podsumowuję jednym słowem: “Słucham?!” Ale mówię to tak i takim tonem, że nigdy więcej nie pozwalają sobie na kolejne komentarze”. Dokładnie. Słuchajcie oprócz tego, że ćwiczymy słowo architektka przed lustrem to również ćwiczymy słowo “słucham?!”. Przed lustrem tak, żeby to zabrzmiało w ten sposób, aby ktoś poczuł się po prostu taki malutki z tymi swoimi tekstami. Powiedziałyśmy o płci i o dyskryminacji ze względu na płeć. I to jest obrzydlistwo, ale również zdarza się umniejszanie Waszym kompetencjom ze względu na doświadczenie: Kim Ty właściwie jesteś, co Ty robisz, czekaj, czekaj co Ty robisz? Projektujesz wnętrza, czyli, że co, dobierasz poduszki do zasłon? Ale to jest Twoje hobby czy praca? A z wykształcenia kim jesteś? Ale z tego to można wyżyć, czy robisz to po godzinach? OK. Dobra. Projektujesz, a tak naprawdę to czym się zajmujesz?
Także słuchajcie, są takie teksty, które nierzadko słychać nie tylko od wykonawców, bo, powiedzmy, oni już wiedzą po co my jesteśmy, ale na przykład od bliższych, dalszych znajomych albo od rodziny. Wyobrażam sobie przyjęcie rodzinne jeszcze w czasach przed pandemicznych i tam właśnie jakaś ciocia mówi o swoim synu, np. że on taki uhuhu menadżer, a Ty mówisz o tym, że projektujesz wnętrza i wtedy pojawia się “ale what, co, w ogóle czym Ty się zajmujesz?” Zdarzają się również takie sytuacje i często trzeba po prostu wytłumaczyć takiej osobie, na czym polega ten zawód i mówić puszczając ton pytającej osoby to mimo uszu. Nie śmiać się, mimo tego, że nas zalewa fala złości i gniewu, tylko powiedzieć: ciociu to jest jednak coś więcej niż dobieranie poduszek. To jest także element mojej pracy, który stanowi jeden procent czasu, ale oprócz tego również projektuję punkty elektryczne. Żebyś zawsze miała gniazdko w miejscu, które jest Ci potrzebne. Albo dobieram w ten sposób armaturę, żebyś po dziesięciu latach nie musiała wołać swojego męża, bo jakiś kran wybuchnął i zalał Wam łazienkę i sąsiadów. Do tego można się oczywiście przygotować. Zachęcam, żeby wypisać takie riposty wcześniej, bo później, jak zalewa nas gniew, to często mamy czerwono przed oczami i chcemy kogoś zabić wzrokiem, ale nie mamy pod ręką żadnego tekstu, którym moglibyśmy odpowiedzieć.
Na przykład tekst od wykonawców: „ja to kładę trzydzieści lat płytki i mi tu nie będzie żadna baba mówiła, jak ja mam kłaść płytki”. To jest już w ogóle bardzo typowe. Nie będzie mi baba mówić, co ja mam robić. „Papier przyjmie wszystko, a tutaj to potem trzeba to zrobić”. To też są częste teksty. „Kobiet się nie zatrudnia, bo lubią zachodzić w ciążę”. To jest tekst, która jedna z Was usłyszała w czasie rozmowy, chyba kwalifikacyjnej. Dziadostwo.
Marika: „Ja ostatnio przeczytałam komentarz na jednej z grup wnętrzarskich, że za obrazkiem i kanapą sobie kolorki pozmieniam. Tu nie powinno się płacić tyle pieniędzy, bo przecież to się pięć minut robi”. Słuchajcie takie umniejszanie naszej pracy to standard. My się łączymy w jakiś bezprzewodowy sposób z komputerem i on sam robi te projekty, a my siedzimy na hamaku i pijemy mohito.
Pisze Alicja: „Czasem jest bardzo, bardzo chamsko, kiedy widzę, że już nie dam rady inaczej”. Słuchajcie to prawda. Ja też staram się być bardzo zdystansowana od wszystkich takich tekstów, które po drodze do mnie docierają, ale jak już ktoś przegnie, jak ktoś naciśnie mi na odcisk, jak przekroczy tą cienką czerwoną linię, to po prostu idę jak czołg. Naprawdę przysięgam i moje dziewczyny mnie widziały w takich akcjach i myślę, że nie chciałyby mnie widzieć ponownie. Chociaż ja to zawsze mówiłam do wykonawców, absolutnie nigdy do nich. One są ze złota.
Emilia: „do mnie zadzwonił kiedyś znajomy z tekstem: słyszałem, że bawisz się w projektowanie, bo chcę zrobić pokój dla córki. Mówię to pobaw się sam”. Cudowne. Właśnie tak. Projektowanie wnętrz to jest po prostu taka zabawa. Ktoś tam też napisał w komentarzu, że jakiś inwestor do swojej żony powiedział: I co chcesz się w to bawić? Także my się generalnie bawimy, całymi dniami się po prostu bawimy. Mamy najlepsze życie na świecie. I na koniec chciałam powiedzieć, że takim typowym dyskryminującym elementem rozmów jest pomijanie kobiet w rozmowie. Wiele z Was napisało, że kiedyś miały tak, że rozmawiały z jakimś glazurnikiem i on był totalnie głuchy na uwagi, sugestie, prośby do momentu, aż nie odezwał się na przykład mąż i jak mąż się odezwał to panu glazurnikowi wypadały stopery z uszu i wtedy już wszystko słyszał. Jak kobieta mówiła to to było w ultradźwiękach nadawane, których ten pan nie był w stanie totalnie wyłapać. Słyszał dopiero męski głos. Może miał problem ze słuchem. Może faktycznie nie słyszał tego głosiku kobiecego, takiego malutkiego kwiatuszka. Albo na przykład jak są spotkania w dużych firmach, w biurach projektowych i na spotkaniu jest sześciu panów i jedna kobieta, to typowe jest to, że osoba w pokoju zwraca się tylko do panów. Natomiast jedna z Was mi opowiadała, że była kiedyś na szkoleniu z branży wnętrzarskiej i siedziało pięć kobiet i jeden mężczyzna na sali. Prowadząca cały czas kiedy mówiła w rodzaju żeńskim i cały czas się poprawiała. Chciała być poprawna politycznie i cały czas przepraszała tego mężczyznę, że ona tak cały czas się przejęzycza.
Filip: „Drobna, ale ważna uwaga. Kiepskie teksty od wykonawców na budowie zdecydowanie nie są domeną kobiet. Faceci, projektanci na budowie mają również jeśli nie więcej problemów z dyskryminacją i ona jest bardziej brutalna i bezpośrednia”. Chciałabym usłyszeć również głos mężczyzn w tej dyskusji, bo dużo tutaj mówimy o kobietach, ponieważ stanowimy dużą część środowiska wnętrzarskiego. Nie wiem, jak jest z architekturą i jakie tam są proporcje jeśli chodzi o płeć, ale budownictwo to też jest domena głównie mężczyzn. Dlatego dzisiaj zwracam się do kobiet, bo chcę Wam pokazać, że można inaczej i żebyście zwracali uwagę, bo często jest tak, że my jesteśmy już tak przyzwyczajone do tych głupich tekstów, że przestajemy zwracać na nie uwagę albo traktujemy je jako coś oczywistego, a patrząc, jak to wygląda na zachodzie, jaka jest wrażliwość na to, żeby na przykład na rozmowie kwalifikacyjnej broń Boże nie pytać kobiety o to, jakie ma plany macierzyńskie albo czy chce mieć dzieci czy nie mieć dzieci, bo za takie teksty są z automatu pozwy, które wygrywa sto procent potencjalnych pracowników. U nas jeszcze takie teksty się oczywiście zdarzają i potem pokutuje przekonanie, że kobiet się nie zatrudnia, bo one lubią zachodzić w ciążę, a dla takiego pracodawcy jest to po prostu problem. Chciałabym także usłyszeć mężczyzn i to w jaki sposób Wy odczuliście dyskryminację.
Blanka: „Ja dla wykonawców jestem bardzo miła i jak przesadzają, to też tak jak Iza parę razy pojechałam, że najpierw było pytanie: A Pani tak umie? Ale szacuneczek wzrósł od razu”. Czasem trzeba wjechać z buta i to też pisały dziewczyny na grupie Architekt PRO, że wjeżdżają na budowę z buta od razu, budując sobie szacunek. Przykre jest to, że trzeba to robić takimi sposobami. Ja tak nie mam, że od razu wjeżdżam z buta, tylko trzeba mnie doprowadzić do skraju wytrzymałości, a wtedy idę jak burza. Po prostu jak taran, jak walec drogowy i niszczę wszystko i wszystkich po drodze. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko, więc rykoszetem obrywa niewiele osób, ale smutne jest to, że żeby sobie zbudować szacunek to niekiedy trzeba właśnie w ten sposób. Szczególnie z nowym wykonawcą.
Ala: „Mój partner sobie żartuje zawsze, że bawię się w simsy, ale to są takie żarty nic złośliwego”. OK. Anita pisze: „Dla Pani to tak mogę zrobić. Tak bym nie zrobił, ale dla Pani jak Pani ładnie poprosi to zrobię”. Tu znowu jak ktoś by powiedział tekst jak tekst, ale znowu ustawia rolę kobiety. To znaczy stawia tą kobietę w roli Julitki, która musi się łasic do wykonawcy, przymilać, żeby uzyskać od niego nie coś niezwykłego tylko coś co leży w ramach jego obowiązków. Dlatego kiedy klienci pytają mnie, czy będę współpracowała z ich wykonawcami, to bardzo często mówię, że nie, że mam swoich sprawdzonych wykonawców, z którymi się dobrze współpracuje, którzy znają moje projekty, wiedzą, jak ja pracuję i nie mam z nimi problemów i ręczę za to, że będzie z nimi dobrze. Jednak współpraca z nowymi wykonawcami jest zawsze dużym ryzykiem i jeśli mamy potrzebę zatrudnienia nowego wykonawcy, to bardzo dokładnie robimy przesiew i testujemy takiego wykonawcę w wielu sytuacjach. Po to, żeby broń Boże żadna z nas nie była narażona na to, żeby być dyskryminowaną w pracy. Natomiast gdyby taka sytuacja się zdarzyła jakiejkolwiek dziewczynie u mnie, tutaj w biurze, to naprawdę współczuję temu wykonawcy.
Temat jest bardzo rozległy i moglibyśmy teraz godzinami o tym rozmawiać, bo jak się okazuje, w tej branży mężczyźni też nie mają lekko i cieszę się bardzo, że w końcu temat dyskryminacji został poruszony. Mam nadzieję, że to przyniesie Wam przemyślenia, które będziecie chciały/ chcieli wdrożyć w życie i być bardziej świadomi tego, na co zwracać uwagę i w jaki sposób to robić. Popatrzcie, poobserwujcie te relacje, ze spojrzeniem na siebie, czy mi te teksty robią dobrze, czy one mi robią jednak źle. Jeśli w którymkolwiek momencie poczujecie się niefajnie, wyśmiewane przez kogoś, wyszydzane czy umniejszane to zachęcam Was do tego żebyście stawiały jasną i bardzo konkretną granicę. Ta zmiana nie przyjdzie od razu. I ona też nie przyjdzie za tydzień czy za dwa. Do tego potrzeba czasu, ale zobaczcie jak wiele w tej branży przez te ostatnie pięć, sześć lat mojej obecności z Prostym Planem w internecie udało się dzięki Wam i dzięki poruszaniu tematów tabu zrobić. Jak bardzo zmieniła się branża wnętrzarska chociażby pod względem dostępności wzorników, o które ciągle walczę ze wszystkimi producentami. Jak fajnie się to wszystko udaje, jak zwiększa się świadomość producentów. Każdy z tych elementów, który trochę śmierdzi, który trochę jest niefajny, który trochę jest śliski, będziemy wspólnie dotykać i sprawdzać co tam za tym się kryje, bo często strach ma wielkie oczy i okazuje się, że naprawdę trzeba niewiele, żeby zmienić kolej rzeczy i żeby wydarzyło się coś dobrego.
Macie moje słowo, że ja się tych trudnych tematów nie będę bała i jeśli komuś one przeszkadzają, bo oczekuje, że zawsze będę tutaj cała w skowronkach, to muszę powiedzieć, że nie. Tak nie będzie. bo Nie mam problemu z tym, żeby powiedzieć, że mam teraz gorszy nastrój albo mam gorszy czas, czuję się fatalnie i znikam na jakiś czas. Ale też wtedy, kiedy mam przypływ sił i kiedy mam energię do tego, żeby coś ruszyć, to będę szła i mam nadzieję, że będziecie szli i szły razem ze mną. Dziękuję Wam bardzo serdecznie za dzisiaj. Pozdrawiam Was i życzę cudownego tygodnia wszystkim architektom, Paniom architekt, architektkom, projektantom, Paniom projektant i projektantkom i wszystkim innym osobom, które się tutaj celowo albo przez przypadek znalazły. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia za tydzień.